Ogrody działkowe są istotnym komponentem zieleni miejskiej. Oprócz tradycyjnie postrzeganej roli rekreacyjnej i wypoczynkowej, pełnią również bardzo ważne role ekologiczno-przyrodnicze, edukacyjne oraz prozdrowotne, takie jak:
- Ochrona środowiska naturalnego
- Kreowanie zdrowego otoczenia
- Poprawa warunków bytowych mieszkańców miasta poprzez własną uprawę roślin
- Zapewnienie terenów zielonych społeczeństwu
- Propagowanie idei ogrodnictwa w społeczeństwie oraz współpracę ze szkołami, domami pomocy społecznej, domami seniora oraz innymi organizacjami społecznymi
Ogródki działkowe niejednokrotnie pełnią też rolę korytarzy ekologicznych dla przemieszczania się specyficznych gatunków zwierząt, stanowią obszary lęgowe ptaków, są bardzo obfitym źródłem pokarmu dla pożytecznych owadów, chłodzą i przewietrzają miasto. Szczególne znaczenie i wartość mają ogródki usytuowane blisko centrum miasta. Niestety obecne władze Poznania a także pazerni developerzy wydają się tego nie zauważać i systematycznie likwidują tego typu areały, często mające długa historię i rozwiniętą infrastrukturę. A ponieważ wg przepisów prawa każda ingerencja w środowisko przyrodnicze musi być uwzględniona w MPZP i zrekompensowana, „zadośćuczynieniem” ma być oferta przeprowadzki na peryferie. Takim przykładem z ostatnich miesięcy jest budowa od zera ogródków na Głuszynie, które powstały kosztem działek przy ul. Olsztyńskiej. Jak widzimy odległość jest bardzo duża i kto miał blisko, teraz będzie miał do przejechania prawie całe miasto po przekątnej. Jest to szczególnie uciążliwe dla osób starszych, które rowerkiem czy spacerkiem miały 5 min., pielęgnowały latami swój ogródek, przywoziły marcheweczkę, pomidorki. Teraz są wyrzuceni na „pustynię”, muszą zaczynać od nowa a przewiezienie dobrodziejstw natury może dla nich stanowić nie lada problem. Ciszy i spokoju też nie będzie ze względu na nisko przelatujące F16 z bazy Krzesiny.
Zlikwidowane są już działki na Boninie, miejsce których zajął developer. W planach do kasacji są też działki im. Dąbrowskiego przy ul. Piątkowskiej (należące notabene do ZUS-u), co w związku z protestami samych działkowców a także okolicznych mieszkańców rozeszło się szerokim echem a w tej sprawie złożono petycję do Urzędu Miasta:
Kolejnym obszarem, który uległ „przedawnieniu” są działki przy ul. Lechickiej, które obecnie stanowią dzikie koczowisko Romów. Swoje stanowisko odnośnie byłych już ogródków w otulinie parku Wodziczki wyrazili anarchiści z Rozbratu, którzy zresztą również nielegalnie koczują na strzępach ogródków przy Pułaskiego.
Forma protestu jest niebywale zuchwała, jest wandalizmem i powinna być karana. Tak radykalna droga spowoduje raczej niechęć do „obrońców przyrody”, choć sam Rozbrat zaprzeczył, że ma coś z tym wspólnego. A przecież można inaczej, są setki opracowań naukowych, w tym rodzimych profesorów, których cytatami można się posłużyć:
W perspektywie praktycznego znaczenia zielonej infrastruktury
największa potrzeba jej rozwoju w polskich miastach występuje na terenach zagrożonych powodzią. (prof. dr hab. Andrzej Mizgajski UAM)
Miasto traci potencjał dla rozwoju systemu terenów zieleni. Istniejące kliny zieleni powinny tworzyć główną przyrodniczą sieć zasilającą, niedopuszczalna jest ich zabudowa nawet na tzw. specjalnych warunkach. (dr hab. inż. arch. Elżbieta Raszeja, prof. UAP)
No właśnie, czyż Park Sołacki, Park Wodziczki i towarzyszące mu ogródki działkowe nie są wzorcowym przykładem przeciwdziałania powodzi, przez zdolność retencji dolinowej? No, niestety już nie, bo znaczny obszar od strony ul. Drzymały pokrył developer a mieszkańcy już kilkukrotnie przekonali się o sile Bogdanki oraz zasilającym ją Wierzbaku i nawet podziemne zbiorniki przepełnieniowe niewiele tu pomogą. Doszło już nawet do takich idiotycznych tłumaczeń, że zagospodarowanie tego terenu jest według starych niemieckich planów. Serio? Jestem absolutnie pewien, że Niemcy nie planowali parkingów podziemnych a planowali na pewno zwiększenie retencji i przepustowości odpływu wody do Warty. Coś się w tych dzisiejszych planach wybitnie nie zgadza.
Kolejną planowaną inwestycją miejską jest trasa tramwajowa na Podolany:
Trasa jak widzimy na mapce będzie przecinać ogródki na Dojeździe a dodatkowym smaczkiem jest to, co moje oko geografa szybko spostrzegło. Mianowicie bliskość a nawet na sporym odcinku pokrycie z Doliną Wierzbaka. Czyżby miasto chciało przy intensywnych ulewach zaoferować mieszkańcom tramwaj wodny?
To niebywałe, że władze miejskie mając na sztandarach „zielony Poznań” dokonują dewastacji przyrody na taką skalę. Hipokryzja, niewiedza, czy po prostu „kasa, misiu, kasa”? Ale co tam, za smog obarczymy winą samochody a za podtopienia zmiany klimatu.
Jacek Olszewski
P.S. W kolejnym odcinku o marnowaniu potencjału Kolei Aglomeracyjnej. A kiedy napiszę coś pozytywnego odnośnie włodarzy? Nie wiem, na razie nie przewiduję.