Jak doskonale wiemy, prace związane z budową trasy na Naramowice postępują, na nasze polskie warunki nawet całkiem przyzwoicie poza paroma niespodziankami typu odkryte wysypisko śmieci, za którego usunięcie podatnik zapłaci dodatkowo 50 baniek. Ale to detale. Mieszkańcy szybko rozrastających się osiedli Naramowice i Umultowo cieszą się z inwestycji. Ja również muszę ją pochwalić, ale jak to mam w zwyczaju – trochę ponarzekam.
Przede wszystkim mam duży zarzut do władz miasta i ZTM, że zaczęły budowę niezgodnie z naukami geografii transportu i praktykami w gospodarce przestrzennej. Niemal wszędzie na świecie, zgodnie z podejściem heurystycznym, sieci transportowe rozwija się od centrum na peryferie z oparciem o węzły przesiadkowe. Najlepszym modelem jest system pajęczynowy o ile oczywiście uwarunkowania fizyko-geograficzne na to pozwalają. Takimi węzłami są Małe Garbary i Dworzec Poznań Garbary. Na poniższej mapie zaznaczono pierwotnie planowaną trasę.
I tu zasadnicze pytanie – dlaczego nie zaczęto od tej strony, tylko od peryferii właśnie? Przecież to aż się samo prosiło o realizację. Utworzenie całkiem nowej trasy łączącej centrum z dużymi osiedlami na północy miasta, odciążenie Dworca Głównego, skrócenie trasy itd. A teraz? Kto jadąc z Naramowic na Śródkę, Rataje czy nawet w okolice Starego Rynku wybierze jadący naokoło tramwaj? Gdzie rentowność, gdzie zysk czasu? Nie wspominając już o tym, że dodatkowo zapychamy jedyną furtkę tramwajową pomiędzy północą i południem miasta, czyli Most Teatralny, najbardziej w tej chwili oblegany przystanek. Tymczasem już dobiegają do Nas sygnały, że linia nie zamknie się w planowanym kształcie. Zaczęto inwestycje bez gwarancji w budżecie na ostatni odcinek prac. Już zaczyna się żebranie od Unii, już zaczynają się kombinacje.
Co to? Nikt nie wiedział, że wzdłuż ul. Szelągowskiej jest skarpa a po drugiej prywatne posesje? Tam nawet buspasu nie idzie dobudować, tylko przekształca się na siłę jeden z pasów jezdni. Owszem, istnieją nawet koncepcje puszczające tramwaj dołem, wzdłuż Wartostrady, ale to już niekoniecznie podoba się przyrodnikom ze względu na dużą ingerencję w Park Szelągowski. Mało kto pomyślał również o wiadukcie kolejowym, trzeba będzie pogłębić ul. Garbary a pod powierzchnią znów natrafimy pewnie na szereg niespodzianek. Padaja propozycje typu Most Winogradzki i tramwaj na Zawady. Część Radnych uważa, że wyjdzie lepiej i taniej. Ciekawe czy uwzględnili budowę mostu na Warcie i przebudowy wiaduktu na ul. Św. Wincentego? Dzisiejszy jego stan świeżością i wytrzymałością nie grzeszy. To oczywiście osobne inwestycje. Jednakże biorąc pod uwagę, że ówczesne tereny Elektrowni Garbary będą się zagęszczać zabudową mieszkanową, to sama koncepcja nie wydaje się zła. Dodatkowy impuls dostaną też Zawady i może wreszcie po kilkunastu latach obietnic, trawmaj powędruje aż na Dworzec Wschodni?
A Dworzec Garbary? No cóż, dalej samotny, a pasażerowie skazani na autobusy.
Tak to już w Polsce niestety bywa, że plany ktoś zatwierdza, inwestycje się ciągną latami, wielokrotnie zmienia się ich kształt już w trakcie realizacji i dokłada kolejny trzos z pieniędzmi zebranymi od podatnika, ale „jakoś to będzie”. A pamiętam jak w 2014 mówiono nawet o metro od Garbar do Traugutta. Dowód poniżej.
Jacek Olszewski
P.S. O mostach w kolejnym odcinku. Serwus!
Źródło fotografii: ZDM