Okiem geografa. Wielkopolska „stepowieje”? [mapa]

Previous slide
Next slide

Temat wody w Polsce, czyli temat rzeka. Dziś skupię się na zasobach wodnych w Wielkopolsce, aby w kolejnym artykule przedstawić możliwości czerpania energii z wody właśnie.

Samo „stepowienie” to termin umowny – nie grozi nam zamiana lasów w stepy, nie grozi nam też spalona i popękana ziemia.

Spójrzmy na mapę:

Zacznijmy od tego, że Polska, a Wielkopolska i Kujawy w szczególności mają deficyt wody. I nie chodzi tu tylko o wodę pitną, ale też o nawadnianie w rolnictwie, wykorzystanie wody w przemyśle itd. Deficyty wody mogą więc znacząco wpłynąć na obniżenie produkcji przemysłowej i rolniczej.

Ilość wody słodkiej w przeliczeniu na mieszkańca Polski to ok. 1700m3 (w naszym regionie połowę tego). Wydaje się sporo, ale średnia europejska to 5000m3. Wypadamy kiepsko, aż tak kiepsko, że znany polityk Szymon H. zatrąbił na alarm i posłużył się emocjonalnym kłamstwem, jakoby nawet taki Egipt miał lepszą sytuację. Nie, nie ma, chyba że 600 to więcej niż 1700. Oczywiście celem tej wypowiedzi jest skupienie uwagi na zmianach klimatu i obligatoryjne wdrażanie tzw. pakietu klimatycznego. Wiecie jak to ma działać na wyobraźnię – oto przez wydobycie węgla Polska stanie się pustynią i jest (znowu) powód do płaczu.

Sytuacja jednak jest poważna. Anomalie klimatyczne w postaci letniej suszy, mało śnieżnych zim, regulacja rzek (woda w naturalnym korycie płynie wolniej i więcej kręci), opady nawalne w połączeniu z silnie zabetonowaną powierzchnią, wycinka drzew – to wszystko sprawia, że wody mamy coraz mniej. Oprócz tego na terenie Wielkopolski mamy do czynienia z lejem depresyjnym, czyli z obniżeniem zwierciadła wód gruntowych, co jest związane z odkrywką węgla brunatnego pod Koninem a także nadmierną budową studni depresyjnych. Grunt jest przesuszony, gleby bielicowieją (gleba staje się mocno piaszczysta, przepuszczalna, zakwaszona i uboga w minerały). Do tego doliczmy wysychanie jezior.

W Wielkopolsce największym sztucznym zbiornikiem jest Jez. Jeziorsko na Warcie o pojemności ok. 200 mln m3, zaś na terenie Poznania to Rusałka 697 tys. m³ oraz Jez. Maltańskie 1,2 mln m3. Sytuacja miasta Poznań na tle całego regionu jest całkiem niezła. Najwięcej wody gromadzi naturalne rynnowo-polodowcowe Jezioro Kierskie –  28,86 mln m3. Głównym ciekiem zaś jest oczywiście Warta zasilana dodatkowo przez Cybinę, Główną, Bogdankę, Strumień Junikowski oraz Różany Potok. Tylko na Cybinie i Bogdance istnieją duże zbiorniki (ww). Odnośnie Bogdanki, która przy dużych ulewach regularnie wylewa przydałby się jeszcze jeden zbiornik. I taki był właśnie w planach niemieckich w okolicach Parku Wodziczki. Co ciekawe Prezydent Jaśkowiak po ostatnich zalaniach na Sołaczu dał w końcu zielone światło na powstanie nowego kolektora, o większej przepustowości, tak aby swobodnie odprowadzić wodę z Bogdanki do Warty. W lipcu br. mamy się dowiedzieć czy? i kiedy? on powstanie. Ja osobiście wolałbym jednak dodatkowy zbiornik. Odmulono również Stawy Sołackie co zwiększyło pojemność o ok. 8 tys. m3. Mamy jeszcze słynne Szachty, Stawy Młyńskie i inne co razem daje nam ok. 150 sztucznych zbiorników wodnych. Bardzo dużo wody gromadzą też Łęgi Dębińskie. Całość wód powierzchniowych (nie licząc rzek) stanowi ok. 2% powierzchni miasta. To bardzo dobry wynik. Nie ma problemu z ujęciami wody – Poznań zaopatrywany jest w wodę pitną z Poznańskiego Systemu Wodociągowego, który pracuje w oparciu o następujące ujęcia wody: Mosina-Krajkowo: udział w produkcji wody ok. 65%; Dębina: udział w produkcji wody ok. 25%; Gruszczyn-Promienko (ujęcie zaopatruje głównie rejon Swarzędza): udział w produkcji wody: ok. 10%. Miasto bardzo dobrze radzi sobie też z rekreacją wodną i nawadnianiem.

Dużo gorzej jest na prowincji i tu trzeba podjąć bardzo szerokie prace na rzecz retencji. Niestety, Polska ma bardzo słabo rozbudowany system retencji. Dość powiedzieć, że magazynujemy ok 6,5% tego co daje natura. Hiszpania na ten przykład ponad 40%! Liczba sztucznych zbiorników rośnie, ale te największe to cały czas spuścizna PRL. Wody Polskie realizują sukcesywnie program „Małej retencji” i trzeba przyznać nieźle im to idzie. Jeśli chodzi o nasz region, pochwalono się np. wybudowaniem jazów na Rgilewce (ok. Grzegorzewa) co kosztowało 10 mln PLN a zasoby wzrosły o…21 tys. m3.

https://wody.gov.pl/aktualnosci/1861-retencyjne-inwestycje-wod-polskich-we-wschodniej-wielkopolsce

Dobre i to, ale biorąc pod uwagę budżet wynoszący 160 mln na tego typu inwestycje, to niestety czeka nas długa droga do uregulowania bilansu wodnego. A przecież urzędnik Wód Polskich też coś musi żreć.

Innymi słowy – zaspaliśmy ostatnie 30 lat jeśli chodzi o gospodarkę wodną i należałoby to szybko nadrobić, ale środki przeznaczane przez rząd są kroplą w morzu (aluzja nieprzypadkowa). Samorządy też raczej nie pomagają betonując parki, place, drenując łąki i pola. Osobną sprawą jest też mizerne wykorzystanie wody do celów energetycznych, ale o tym w kolejnym odcinku…

Serwus!

Jacek Olszewski

Udostępnij
Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Previous slide
Next slide