W niniejszym chciałbym artykule poruszyć temat negatywnych dla społeczeństwa skutków, jakie wywołuje bezkrytyczne poddawanie się zabiegom inżynierii społecznej. Opierając się na wiedzy z zakresu cybernetyki i psychologii podejmę także próbę interpretacji mechanizmów tłumaczących niektóre zjawiska . Ponieważ moim zdaniem największą winę ponosi styl życia współczesnego człowieka, zechcę zgłębić zwłaszcza zagadnienie konsumpcjonizmu, pragnąłbym też pokazać, czyim interesom służy powszechny konsumpcjonizm.
Odkrycia niemieckiej psychoanalityk Karen Horney rzuciły nowe światło na badania przyczyn stanów neurotycznych. Są to stany, w których lęki, emocje czy stres są przeżywane w sposób nieadekwatny do stanów, w jakich powinna przeżywać to wszystko osoba zdrowa. Zakwestionowała ona panujący wówczas freudowski paradygmat dotyczący przyczyn powstawania nerwic i zakładający, że podłoże takich chorób jest wyłącznie biologiczne. Tym, co odróżnia podejście Horney do przyczyn nauroz, jest zwrócenie uwagi na związek zaburzeń ze środowiskiem, w jakim osoba się wychowywała, czyli na czynniki społeczno-kulturowe. Słusznie zauważyła ona, że neurotyczność jednostki ma źródło głównie w rodzinie. To, jakimi rodzicami byli nasi przodkowie, wyciska piętno na przyszłych pokoleniach. Głównymi według badaczki przyczynami stanów neurotycznych są nadopiekuńczość rodziców, niepoświęcanie dzieciom uwagi, faworyzowanie któregoś dziecka z rodzeństwa, brak okazywania uczuć oraz puszczenie dziecka samopas. Obecnie obserwujemy proces, który z punktu widzenia Karen Horney i jej teorii neurotycznego charakteru można by nazwać hodowaniem społeczeństwa neurotyków. Nie ma oczywiście dymu bez ognia: postęp technologiczny zmienił styl życia, co się odbiło na rodzinie, czyli komórce społecznej stanowiącej centrum zainteresowania niemieckiej psychoanalityk.
Wydawać się mogło, że postęp techniczny pociągnie za sobą postęp moralny. Nic bardziej mylnego. Całą energię zaoszczędzoną dzięki rozwiązaniom technicznym i nowym technologiom zagospodarowano w taki sposób, że służyła ona głównie zwiększaniu konsumpcji i zysków. Korporacje stały się głównym beneficjentem postępu. Technologię zwrócono przeciw ludzkości, którą zdegradowano do rangi prekariatu. Z kolei nadmuchiwanie konsumpcji wykreowało konsumpcjonizm. Popularne stało się życie na kredyt, który pozwala zaspokajać potrzeby bezzwłocznie. Ciągły wzrost skali potrzeb bez jednoczesnego wzrostu wynagrodzeń zmusił w wielu rodzinach do pracy na etacie oboje rodziców, a tym samym zabrał im sporo czasu niezbędnego do wychowania dzieci. Coraz częściej rodziny się rozpadały, co zresztą na Zachodzie jest już standardem. Powodem owego zjawiska jest to, że człowiek zależny od konsumpcjonizmu najczęściej traktuje innych jak towar. Zadać należy pytanie: czy w takich warunkach dziecko ma szanse wyrosnąć na zdrową jednostkę? Innym negatywnym zjawiskiem związanym ze skupieniem się na konsumpcji jest dziś nadpodaż niedojrzałych osobników. Mężczyźni zdają się wiecznymi chłopcami traktującymi związek jako miejsce zaspokajania potrzeb bez brania odpowiedzialności za rodzinę. Z kolei kobiety zdają się widzieć w swoich partnerach maszynkę do spełniania życzeń. Jak się okazuje, rozwój osobowy to proces, który tak naprawdę nie kończy się w momencie osiągnięcia dojrzałości, lecz trwa, jego intensywność jest mniejsza lub większa.
Presja socjologiczna wymusza na nas ciągłe dostosowywanie się do wciąż zmieniających się warunków. Naoczni świadkowie tego zjawiska, obserwowaliśmy w ubiegłym roku, jak przemiany społeczne osiągają niespotykaną dotąd dynamikę. Z dnia na dzień wchodziły w życie nowe przepisy, których legalność była dla wielu z nas wątpliwa. Z każdej strony bombardowano ludzi sprzecznymi informacjami. Jedne płynęły z oficjalnych kanałów, z ust koryfeuszy współczesnej propagandy, mówiły o czyhającym na nasze życie śmiertelnym wirusie. Inne – internetowe, nieoficjalne – służyły wmawianiu nam, że to wszystko to światowy przekręt. Dysonans poznawczy budził rozterki. Połączone z nasyceniem przestrzeni medialnej dezinformacją napięcie wywołane poczuciem zagrożenia również wyciska piętno na naszej psychice. Może to wywoływać lęki, częstą przyczynę nerwic.
Oprócz dwóch wymienionych do tej pory przeze mnie przyczyn neurozy społecznej – konsumpcjonizmu i konformizmu – chciałbym podać jeszcze jedną, która moim zdaniem wieńczy obie (tj. konkretnie zmianę stylu życia i ostrzeliwanie społeczeństwa gradem informacji). Chodzi o programowanie ludzi na konkretną wizję świata i siebie samego. Mechanizmy te najlepiej obrazuje inna teoria.
W 1972 roku inny badacz ludzkiej psychiki, Daryl Bem, sformułował teorię autopercepcji1. Jest to teoria opisująca mechanizm utrwalania się wizerunku samego sobie na podstawie sygnałów płynących z otoczenia. Oznacza to, że osoba, która nie jest pewna swojej postawy czy swoich emocji, dochodzi do pewności pod tym względem, opierając się na samoobserwacji, jaka wkalkulowuje reakcje bądź działania otaczających obiektów. Daje to konkretne możliwości sterowania osobą w duchu inżynierii społecznej. W przypadku znalezienia się w sytuacji nowej, wcześniej nie znanej, często płyną z otoczenia do osoby sygnały, jak konkretnie ma zachowywać się i odczuwać. Weźmy np. wdzięczny obiekt rozważań: sytuację pandemii COVID-19, w jakiej się znaleźliśmy niespełna rok temu. Pamiętamy jej początek, w miarę optymistyczny. Podejrzewam, że każdy z nas z zaciekawieniem śledził medialne doniesienia z Chin o rozprzestrzenianiu się wirusa. Nastrój zmieniał się, gdy docierały do nas informacje o pierwszym przypadku w kraju, województwie, powiecie, okolicy. A nuż ktoś z nas zachorował?… Napięcie rosło, ponieważ zagrożenie stawało się realne i coraz bliższe. Oto nowa sytuacja, z jaką nie mieliśmy do czynienia. Skorzystano z zaskoczenia, aby narzucić nam, jak powinniśmy się zachowywać i jakie konkretne odczucia powinny nam towarzyszyć. Karen Horney twierdziła, że postawy w obliczu lęku można zasadniczo podzielić na dwie grupy. Pierwszą postawą jest postawa „od”. W tym przypadku nasze postępowanie motywuje potrzeba uniknięcia skutków zarazy. Ktoś, kto reprezentuje taką postawę, powie: „zakładam maseczkę, ponieważ chcę uniknąć zakażenia”. Druga jest postawa „do”, która opiera się na przesłankach etycznych. „Zakładam maseczkę, ponieważ mogę być nosicielem i nie chcę zarazić innych”. Oba stanowiska mają swoje odzwierciedlenie w teorii sformułowanej długo po odkryciach niemieckiej psychoanalityk – w teorii Bema. W obu przypadkach posiłkowano się inną narracją. Zabieg ów miał koniec końców zagwarantować osiągnięcie celu – założenie maseczek. Ludzie niepewni swoich przekonań poddawali się pierwszej bądź drugiej narracji.
Implikacje teorii autopercepcji spożytkowywano już wcześniej. Znalazły one liczne zastosowania w marketingu, a co za tym idzie – posłużyły do wzmożenia konsumpcji. Dzięki sztuczkom w rodzaju stwarzania odpowiedniej atmosfery podczas sprzedaży niejednokrotnie zwiększano zyski. Podobne zabiegi streszcza stwierdzenie: „skoro się czuję dobrze, decyzje, jakie podejmuję, są słuszne”. Gdyby zastosowanie teorii Bema sprowadzało się tylko do takich sztuczek, z pewnością wytworzylibyśmy – prędzej czy później – odpowiednie mechanizmy obronne. Niestety, korporacje poszły o wiele dalej i uraczyły nas czymś, co można by określić jako model udanego życia. Podjęto zasadniczo systemowe działania promujące ów model, widoczne gołym okiem. Wystarczy przypomnieć sytuację po transformacji systemowej na przełomie dwóch ostatnich dekad ubiegłego wieku. Mieliśmy wówczas do czynienia z otwarciem się polskich mediów na propagandę konsumpcjonizmu. Przywołam tu pierwsze tasiemcowce amerykańskiej produkcji, np. Dynastię,i Modę na sukces. W rezultacie rozbuchany konsumeryzm święcił triumfy: ludzie potrafili w jednej chwili tracić majątki lub ratując się przed bankructwem zaciągali lichwiarskie kredyty. Kariera i źle pojęty dobrobyt wyparły inne wartości na margines. Reklama najdobitniej ukazuje sposoby wcielania w życie teorii autopercepcji. Często obserwujemy zręczne sprzęgnięcie wzajemne pozytywnych emocji oraz informacji o reklamowanym towarze. Reklama zdaje się wołać do nas: „przecież wszyscy chcemy być szczęśliwi, kup ten towar – będziesz szczęśliwy”. Długotrwałe bombardowanie bodźcami, zwłaszcza obrazami – najlepiej już od najmłodszych lat – ma w nas wyrabiać przekonanie, że do szczęścia potrzeba dużej ilości dóbr materialnych. Nawiasem mówiąc, Karen Horney powiada, że mechanizmem obronnym przed lękiem może być dla neurotyków kupowanie dóbr materialnych.
Podsumujmy. Na podstawie tez Karen Horney można stwierdzić z całą pewnością, że jesteśmy wprowadzani w stan neurozy. Przyczynia się do tego obecnie funkcjonujący i propagowany model rodziny. Jego następstwem są rodzicielskie zaniedbania związane z zabieganiem i brakiem czasu dla dzieci, które nie rozwijają się prawidłowo i często wyrastają na neurotyków. Zalew informacji obezwładnia nasze zdolności analityczne, bo coraz mozolniej przychodzi nam wyszukiwanie wiadomości istotnych. Na domiar złego tradycyjne wzorce – np. wzorzec męskości i kobiecości – są dyskredytowane i odrzucane bezkrytycznie przez ogół, często uznający je za anachronizmy. Narzucane nowe wzorce obliczone są na zniewolenie do konkretnych zachowań, zazwyczaj nie leżących w naszym interesie.
Jak obronić się przed psychozą generowaną przez współczesny świat, jak zawrócić ten prąd?
Problem jest widoczny i wielu współczesnych myślicieli krytykuje system za to odpowiedzialny. Kiedy czytamy nader liczne w ostatnich latach powieści traktujące o problemach świata, trudno nie zauważyć, że z reguły opisują jeno i ganią obecny stan rzeczy. Najczęściej brak w nich konkretnych rozwiązań. Ponieważ nie dysponujemy jeszcze odpowiednio dużymi zasobami, czasem, socjotechnicznym potencjałem – czyli tym wszystkim, co jest potrzebne do skupienia sił potrzebnych do bezpośredniego sterowania społeczeństwem – zmuszeni jesteśmy stosować metody sterowania pośredniego. Pomaga tu cybernetyka, a konkretnie wiedza o sprzężeniach zwrotnych.
Mechanizm sprzężenia zwrotnego (opisany w poprzednim numerze NMN2) ma wymiar uniwersalny. Nieustannie oddziałujemy na otoczenie, które zresztą nie pozostaje nam dłużne i którego zmiany działają także na nas. Chciałem poruszyć tę kwestie, ponieważ w naszym otoczeniu jest naprawdę sporo sprzężeń tego typu i każde w jakimś stopniu wywołuje w nas zmianę. Zrozumienie bodźców, jakimi jesteśmy warunkowani, i prawdziwego celu ich dostarczania, doprowadzi do obniżenia reaktywności. Korzystając z takiej wiedzy będziemy się mogli skoncentrować na przerywaniu bądź też osłabianiu sprzężeń potęgujących negatywne zjawiska omówione powyżej. Np. zdołamy tak zorganizować sobie dzień, że zawsze znajdziemy czas dla rodziny, lub przemyśleć budżet od nowa i ograniczyć zbędne wydatki, a zaoszczędzone pieniądze przeznaczymy na rozwój własny. Walka ze szkodliwymi sprzężeniami powinna stanowić misję mediów, społeczników oraz wszystkich osób, które czują się jakoś odpowiedzialne za przyszłość kolejnych pokoleń. Szczególnie teraz, gdy świat znalazł się u progu wielkich zmian, trzeba nam podjąć ten wysiłek.
Dbajmy o higienę informacyjną. Nie przyjmujmy wszystkiego na wiarę, a komunikaty nieistotne pomijajmy. Czy istotne jest śledzenie statystyk zachorowań? Istotniejsze będzie przyswojenie i wdrożenie wiedzy o tym, jak uniknąć zakażenia.
Opierając się na tym, co napisałem, chciałbym zaznaczyć, że fundamentem jest prawidłowe wychowanie dzieci. Nie zaniedbujmy ich, poświęcajmy im więcej uwagi, aby nie pozwolić swojemu ani przyszłemu pokoleniu popaść w kołobłęd3 znerwicowania. Bądźmy autorytetami dla naszych dzieci, aby nie przejmowały wzorców z ulicy czy zatrutych rejonów Internetu. Jeżeli nie chcemy wychować kolejnego pokolenia neurotyków, już teraz bierzmy się do pracy. Taka długofalowa strategia spowoduje, że w pewnym momencie obudzimy się w innym, lepszym świecie.