Tak, mili państwo, rozglądamy się wokół i widzimy realne efekty polityki miasta. Dlaczego zatem nasz Najmiłościwiej Panujący JJ stawia nacisk na przekaz pro-ekologiczny?
Żyjemy w pięknym zielonym mieście. Kilkanaście parków, w tym bardzo duży – Cytadela, spore powierzchnie leśne jak Dębina, Lasek Marceliński, Dolina Bogdanki, rozbudowane i z rozmysłem zaprojektowane przez prof. Wodziczkę i prof. Czarneckiego kliny zieleni. Mamy Ogród Dendrologiczny i Botaniczny. Ba, są nawet dwa rezerwaty przyrody – Meteoryty na Morasku oraz Żurawiniec na Naramowicach. Dodajmy do tego szereg polan nadwarciańskich, zieleń przyzakładową, cmentarze (tak, formalnie jest to zieleń miejska) oraz ogródki działkowe, wiele w centrum. Zieleni często towarzyszą akweny wodne, od małych sztucznych oczek wodnych po duże naturalne jeziora. Poznańska fauna i flora jest bogata i urozmaicona.
W takich warunkach bardzo łatwo się chwalić, że miasto dba i rozwija tereny zielone. Tymczasem patrząc na mapę z lat 90-tych i porównując ją ze stanem obecnym, trudno szukać rozwoju. Prezydent Jaśkowiak dumnie pręży pierś jako naczelny ekolog miasta – patrzcie oto jak zarządzam miastem, patrzcie jakim wspaniałym przyrodnikiem jestem. Owszem powierzchnia terenów zielonych w Poznaniu stanowi aż 20% powierzchni miasta, ale tak było od wielu lat zanim na tronie zasiadł obecny prezydent. Nie ma się czym chełpić, dla porównania taka Gdynia ma ten współczynnik na poziomie 45%, na 10 największych miast polskich Poznań jest na miejscu 6-tym ustępując chociażby Katowicom.
Przyjrzyjmy się bliżej działalności miejskich włodarzy na rzecz zieleni. Lokalne media często serwują nam wspaniałe wiadomości o zielonych torowiskach, tarasach, o remontach parków i skwerów. Zarząd Dróg Miejskich jakiś czas temu zaczął intensywnie nasadzać drzewa i krzewy w pasach drogowych:
https://zdm.poznan.pl/pl/web/aktualnosci/view/id/posadzimy-setki-drzew-i-tysiace-krzewow
Wszystko pięknie, niestety fakty są takie, że powierzchnia biologicznie czynna w Poznaniu maleje. Cóż z tego, że poprawia się infrastruktura w obszarach zielonych – powstają ławeczki, siłownie, wiaty, ścieżki rowerowe skoro de facto samej zieleni jest mniej. Przykłady można mnożyć:
- „Polanka” – niemal całkowicie zabetonowana, dwie galerie, developer;
- Plac Kolegiacki – po remoncie zieleń stanowi 14 alergennych platanów po 40 tys. PLN/szt, przywiezionych spod Berlina;
- Rynek Łazarski – skwer im. Kazimierza Nowaka obecnie przypomina skatepark (jak wyglądał wcześniej? Pospacerujcie sobie na streetview:
- ul. Św. Marcin – zamiast ukwieconego pasa zieleni drzewka w donicach, kiedyś ulica tonęła w barwach, dziś jest szaro-bura;
- park Wodziczki – wycięcie starych ogródków działkowych i wjazd developera, co w znacznym stopniu utrudnia wchłanianie i odprowadzanie wody – stąd podtopienia;
- sukcesywna likwidacja ogródków działkowych w centrum lub przenosiny na peryferie w wyniku czego tracimy często wiele kilkudziesięcioletnich drzew owocowych oraz krzewów i… zaczynamy pracę od gołej ziemi;
A w planach jeszcze likwidacja ogródków działkowych im. H. Dąbrowskiego przy ul Piątkowskiej (ogródki Winiary już przeszły do historii, zdj. nad arytkułem), likwidacja ogródków na Dojeździe (ma iść tamtędy tramwaj na Podolany – jakby brakowało innych możliwości), sprzedaż fortu VIIa developerowi Constructa Plus. Wszystkim tym działaniom towarzyszą protesty mieszkańców i społeczników. Zresztą najlepiej plany zabudowy terenów zielonych najlepiej obrazuje mapa:
A to tylko same kliny, w rzeczywistości wycinek drzew jest o wiele więcej, jak chociażby bezsensowna wycinka na Strzeszynie, gdzie powstał nikomu niepotrzebny Park&Ride. Do tego doliczmy ekspansje osiedli mieszkaniowych (Ogrody, Naramowice), gdzie trawniki i polanki zostały zalane betonem. Co ciekawe, liczba mieszkań wzrasta a liczba mieszkańców miasta stale maleje. Zwiększa się za to liczba samochodów, które są obarczane przez władze miasta za smog i wypychane na siłę z miasta. Nowych miejsc parkingowych jednak próżno szukać, co powoduje większe spalanie chociażby w poszukiwaniu owego.
Tak, mili państwo, rozglądamy się wokół i widzimy realne efekty polityki miasta. Dlaczego zatem nasz Najmiłościwiej Panujący JJ stawia nacisk na przekaz pro-ekologiczny? Dlaczego z pompą otwiera się po modernizacji na wpół zabetonowane place w centrum czy zielone torowisko na ul. Wierzbięcice? Odpowiedź jest prosta – mydlenie oczu i lanie wody. Za wszystkimi remontami ulic, placów i sprzedażą ziem pod galerię i deweloperkę stoi kasa. Nad każdą ławeczką, słupkiem, barierką i wiatą unosi się smród przetargów i wysokie koszty. Wszelkie bajery o ekologii, o ukwieconych wiatach przystankowych, o dbaniu o zdrowie i komfort obywateli to tylko zasłona dymna. Niestety dla wielu mieszkańców naszego miasta zasłona za którą nie potrafią zajrzeć. Prezydent Jaśkowiak do perfekcji opanował sztukę ogłupiania swojego elektoratu. Przecież pszczółki na dachu Nowego Rynku tak pięknie bzyczą.
Jacek Olszewski
P.S. Taki cytat z nauk na uczelni znalazłem „Zieleń stanowi nieodłączny element krajobrazu miasta. Jeszcze kilka dekad temu główną jej funkcją było zaspokajanie potrzeb estetycznych. Dziś planiści i specjaliści zajmujący się tematyką miejską zgodnie podkreślają jej istotną rolę w kształtowaniu wysokiej jakości przestrzeni. Jest to bowiem element niezbędny do prawidłowego funkcjonowania systemów miejskich.” Podejście naukowe jest naszym rządzącym obce .
Fot. projektinwestor.pl