Urodzony w Lesznie, lecz od trzech pokoleń związany z powiatem gostyńskim.
Podczas ostatniego spotkania na urokliwym leszczyńskim Rynku,
przypomniałem sobie jak z zaangażowaniem walczył przeciwko podwójnemu
opodatkowaniu spółek komandytowych. Czy dla siebie? Nie. To społecznik i
przedsiębiorca, którego hobby to praca.
Przedstawiam Państwu Łukasza Busza, 27-letniego skromnego i honorowego
Wielkopolanina. Zarządza na co dzień Hutą GLOSS, zatrudniającą 80 osób z
lokalnej społeczności. Choć hutę założył jego dziadek w 1968 roku, rozwijał
dalej ojciec , to Łukasz Busz poszedł o krok dalej, w myśl jednej ze swych
życiowych dewiz: „jak się nie rozwijasz, to się zwijasz”.
Stosunkowo rzadko spotyka się przedsiębiorców, którzy poza swoim biznesem
mają wewnętrzną potrzebę udzielania się społecznie. Łukasz Busz dowiódł, że
jego walka o los blisko 50 tysięcy podmiotów, spółek komandytowych, nie była
powodowana wyłącznie własną korzyścią. Pomimo że władza i tak dołożyła im
obciążeń podatkowych, nadal prowadzi firmę w tej formie prawnej, unikając
zarzutu że wybrał formułę spółki osobowej z powodów podatkowych.
Wola walki z przeciwnościami została mu zapewne z niedawnych jeszcze lat,
gdy był kadrowiczem Polski w sportach walki – taekwondo. Oprócz wielu
trofeów zdobytych na arenie krajowej, został też vice mistrzem świata w tej
konkurencji. Dla wielu byłby to sukces, ale nasz Wielkopolanin zalicza to do
porażek, gdyż mistrzostwo świata było bardzo blisko. Ilu z nas chciałoby mieć
taką „porażkę”? Osiągając dużo, nie zawsze osiąga się wszystko czego człowiek
chce.
Pytając go o hobby, spodziewałem się snobistycznych zainteresowań. Nasz
(nie)zwyczajny Wielkopolanin lubi w wolnym czasie pograć w szachy czy po
prostu obejrzeć dobry film. Wspomniałem już, że jego pasja to głównie praca,
dla rozrywki otworzył więc hotel na leszczyńskim Rynku. Wkrótce jednak
przyszły ograniczenia działalności związane z modnym obecnie wirusem, więc
nie mógł jeszcze w pełni rozwinąć skrzydeł na tym polu.
Wypoczywa, jak większość, zimą zjeżdżając na snowboardzie a latem w ciepłych
krajach, ze względu na preferencje żony. Jest ona – jak mówi – największym
szczęściem jakie go dotąd w życiu spotkało.
Kolejne jego marzenia są głównie związane z pracą. Wkrótce w swej hucie
postawi nową, nowoczesną linie produkcyjną, która będzie jego dumą.
Niewątpliwy sukces zawodowy to kontrakt z Ukrainą, a takowych trzeba życzyć
mu więcej, bo to nie tylko gwarancja zatrudnienia dla jeszcze większego
zespołu ludzi, ale i ważny warunek dobrej atmosfery w firmie i otrzymania
choćby średniego wynagrodzenia, co na obecnym rynku pracy nie jest sprawą
oczywistą.
Łukasz Busz to optymista, mający z jednej strony wsparcie bliskich, z drugiej zaś
dający innym wiele z siebie. Jego osoba warta jest popularyzacji, gdyż często
zachłystujemy się ludźmi powszechnie znanymi, traktując ich jako
niedościgniony wzór, a wokół mamy poukładane życiowo i zawodowo osoby,
które pomimo przeciwności robią swoje, i robią to bardzo dobrze.
Jestem przekonany, że usłyszymy jeszcze o Łukaszu Buszu, bo takich ludzi
potrzeba, nie tylko lokalnej społeczności.
Benedykt Mossakowski