Rzeczka Wierzbak jest ośmiokilometrowym ciekiem płynącym w całości w granicach miasta Poznań. Jej źródło znajduje się w okolicach os. Marysieńki, zaś ujście za stawami Sołackimi, gdzie wpada do Bogdanki.
Wierzbak jest dziś mało widoczny, gdyż już na Podolanach został wpuszczony do podziemnego kanału. Studzienki do kanału można znaleźć na polanie między ulicami Dojazd i Witosa, ciekawscy mogą nawet do nich wejść i przyjrzeć się z bliska podziemnej trasie rzeki. Oczywiście zalecam ostrożność! Niemniej jednak sama dolina jest wyraźnie ukształtowana a niecką można się przejść aż do samej Bogdanki.
Właściwie podczas ulewnych deszczy dokładnie widać jak ten ciek zachowywałby się na powierzchni, co często odczuwają okoliczni mieszkańcy i właściciele garaży zmagając się z rwącym potokiem. Pomiędzy osiedlami Winiary i Bonin rozciąga się fragment doliny Wierzbaka, sama rzeka płynie jak wspomniałem w kanale pod ziemią. Dolinę przecina linia tramwajowa, po jej wschodniej stronie mamy Winiarskie Centrum Sportowo-Rekreacyjne z boiskami do kosza, piłki nożnej, siatkówki i placem zabaw. Miejsce to w bezpośrednim sąsiedztwie kościoła pw. św. Stanisława Kostki tętni życiem i odpoczywający tam mieszkańcy są praktycznie w każdy wieku, jak i wielu różnych narodowości i kolorów skóry. W tle bicia dzwonów i stukotu przejeżdżających tramwajów usłyszeć więc można oprócz polskiego i ukraińskiego wiele egzotycznych języków, co nikomu absolutnie nie przeszkadza. Jednym słowem – sielanka.
Po drugiej stronie torów miejsce to jest łagodnie mówiąc – zapyziałe. Zdewastowane i zarośnięte chaszczami dawne ogródki działkowe, trzy rzędy garaży zarówno blaszanych, jak i murowanych, rozłożone na dwóch tarasach (wiele z nich to samowola budowlana), nawierzchnia dróg dojazdowych połatana czym się da – piasek, płyty chodnikowe, goła ziemia, asfalt, gruz budowlany a nawet dywan! Do tego dziki parking. Nad wszystkim góruje linia elektryczna, na której przesiadują stada ptaków. Zresztą sama dolinka obfituje w latająca faunę – dominują sroki ale są też gołębie, wrony, wróble, sikory, drozdy, kosy a nawet pustułki!
Kiedy z tego miejsca zaczęły sukcesywnie znikać garaże, tworząc w tej mozaice szpetne dziury a także zaczęto wycinać krzewy oraz przycinać drzewa, okoliczni mieszkańcy zaniepokoili się, że oto miasto szykuje nam kolejny betonowy plac z Biedronką i pato-developerką. Tym bardziej, że dawne ogródki przy Winiarskiej (obok wspomnianego placu rekreacyjnego) przestały istnieć a powstał nowoczesny 6-kondygnacyjny blok.
Obawiano się też puszczenia tamtędy linii tramwajowej na Podolany, ale na szczęście ten wariant poszedł w odstawkę.
I tu ogromna niespodzianka! Teren ma mieć przeznaczenie parkowo-rekreacyjne a w kilku koncepcjach jest przewidziane nawet „wyjście” rzeki na powierzchnię, tworząc system małej retencji. Ok. rok temu ogłoszono konkurs na zagospodarowanie tego terenu a nadesłane projektu robią kolosalne wrażenie. Prace oceniali fachowcy z mgr inż. arch. Adamem Kijowskim z Miejskiej Pracowni Urbanistycznej na czele. Poniżej link:
https://www.poznan.pl/mim/info/news/konkurs-na-zagospodarowanie-doliny-wierzbaka,183207.html
oraz dwie zwycięskie prace:
Moja subiektywna ocena? Rzeczywiście najbardziej do mnie przemawia projekt UA z rzeką i kładkami. Mało inwazyjny, utrzymujący mikroklimat i przywracający charakter dolinki. Na pierwszy rzut oka też najtańszy. Co jest istotne, że w konkursie brali udział studenci rodzimych uczelni a geografowie z UAM zajęli, pomimo świetnej koncepcji, dopiero III miejsce. Wygrali ex aequo studenci Uniwersytetu Artystycznego i Collegium da Vinci (uczelnia niepubliczna).
Słusznie więc zauważył kilkanaście lat temu mój śp. prof. Stanisław Żynda, że geografia na UAM staje się kierunkiem humanistycznym i bardziej opisuje stan rzeczy, zamiast kształcić inżynierów i technokratów. Podobnie uważał też przedwcześnie zmarły dr Andrzej Kijowski (ojciec Adama), którego liczne wskazówki pomagały mi przy pisaniu pracy magisterskiej dotyczącej zieleni miejskiej właśnie. Dr Kijowski stawiał nacisk na myślenie technokratyczne, czym zdobył szerokie uznanie wśród studentów geografii. Ostatnio sama geografia wraca do swoich technicznych, ścisłych korzeni o czym świadczy artykuł:
Jednocześnie jestem pod wielkim wrażeniem projektów studentów z uczelni pozornie humanistycznych a jednak z kierunkami typowo inżynieryjnymi. Wielkie brawa dla zwycięzców!
W tym wszystkim jest jeszcze jedna ważna rzecz – projekty tworzyli młodzi ludzie, nieskalani jeszcze (i oby nigdy) miejskimi machlojami, dziwnymi przetargami i partyjniackim kolesiostwem. Spójrzcie o ile prościej, taniej i lepiej byłoby dla miasta, gdyby nie było tej całej biurokracji, administracji i urzędasów. Ot, miasto potrzebuje inwestycji i zamiast płacić za milionowe ekspertyzy, korzysta z miejscowej myśli technicznej.
W efekcie młodzi ludzie mają pole do popisu, praktykę, a najlepsi sławę. I tu na myśl przychodzi chyba już trochę zapomniane hasło z przystanku PST Słowiańska (zresztą autorstwa Abraham Lincolna) – „To pięknie, gdy człowiek jest dumny ze swego miasta, lecz jeszcze piękniej, gdy miasto może być z niego dumne.”
Oczywiście od projektu do realizacji daleka droga. Do rozwiązania jest jeszcze lokalny problem z prywatnym fragmentem garażowiska, gdzie właściciel skonfliktowany ze spółdzielnią otoczył się murem (serio!). Mimo wszystko należy pochwalić pomysł na zagospodarowanie tego miejsca, bo ileż można pomstować na betonozę?
I tym przyjemny akcentem się z Wami pożegnam. Serwus!
Jacek Olszewski
fot. Głos Wielkopolski