Od kilku tygodni Polska żyje katastrofą ekologiczną na rzece Odra. Zanim przyjrzymy się potencjalnym scenariuszom tego fatalnego w skutkach zjawiska, parę zdań odnośnie stanu wód w Polsce.
Polska ma jedne z najmniejszych zasobów wody pitnej w przeliczeniu na mieszkańca (ok.1600m3/rok). Mniejsze zasoby wody na mieszkańca mają w Europie tylko Malta i Belgia. Polsce grozi deficyt wodny a stan czystości polskich rzek jest daleki od stanu zadowalającego. Dość napisać, że 66% wód nie spełnia norm, to wody pozaklasowe. Tylko 1% to wody I klasy – zdatne do picia, wody II klasy stanowią 4% i są wykorzystywane do hodowli zwierząt oraz rekreacji, niecałe 30% stanowią wody klasy III – te są wykorzystywane w przemyśle oraz nawadnianiu. Kiepsko jest także z retencją – magazynujemy ok. 6,5 % wód, tymczasem upalna Hiszpania aż 40%. Niedobrze jest też z transportem rzecznym. Podczas, gdy przeciętnie w krajach Unii Europejskiej przewozy wodnym transportem śródlądowym rosną, w Polsce następuje ich systematyczny spadek oraz zmniejsza się długość śródlądowych dróg wodnych. A zatem kuleje modernizacja i regulacja rzek, brak regularnych pogłębień torów wodnych i oczyszczania dna rzeki.
Przejdźmy do Odry. Transport Odrą odpowiada za 80% całego transportu rzecznego w Polsce, ale nie są to porywające liczby – ok. 5 mln t ładunków (dla porównania Ren – 190 mln t). Odrzańska Droga Wodna E-30 jest mocno uregulowana a nad rzeką istnieje szereg zakładów przemysłowych, w tym kilka bardzo dużych. Co smutne – wiele z tych zakładów nie posiada własnej oczyszczalni ścieków, co straszne – większość zrzutów ścieków jest zalegalizowana przez państwo (na 5,8 tys. wylotów w dorzeczu Odry wydano aż 3,5 tys. pozwoleń!). Czyli za odpowiednią opłatą i przy odpowiednim monitoringu można wywalać syf do rzeki. Tu, jak już wiemy, monitoring zawiódł. Swoją drogą, jak można legalizować odpływ ścieków, moja firma (przemysł chemiczny) ma własną oczyszczalnie ścieków aby nie truć rzeki Głównej w Poznaniu. To powinna być norma dla każdego większego zakładu przemysłowego.
Teraz przejdę do hipotez zatrucia rzeki. Na wstępie zaznaczam, że po takiej zwłoce działania służb, udowodnić komuś winę będzie niezwykle ciężko. Jednak posiłkując się danymi i komunikatami płynącymi z odpowiednich organów (zakładam, że są prawdziwe) oraz wiedzą naukową z zakresu geografii, chemii i biologii, postaram się logicznie oddalić lub przybliżyć pewne teorie.
Hipoteza I – Rtęć (Hg) i inne metale ciężkie – jedna z pierwszych przerażających teorii mająca wywołać panikę. Myśląc rtęć większość z Państwa widzi termometr i jej postać klasyczną (płynny metal), ale w praktyce użycie rtęci w takiej postaci jest śladowe. O wiele częściej używa się związków rtęci, takich jak np. chlorek rtęci (II) – HgCl2 czy tlenek rtęci (II) – HgO. Wymienione przeze mnie związki są używane w syntezach organicznych przy czym ten pierwszy dobrze rozpuszcza się w wodzie a drugi nie. Co więcej, szereg zakładów przemysłowych na Odrze wykorzystuje te związki. Próbki pobrane przez Niemców w starorzeczu Odry oraz przez GIOŚ w kanale Gliwickim wykazały ich obecność. W samej zaś Odrze nie, ale zwracam uwagę, że badania robiono po dwóch tygodniach zwłoki a rzeka to ogromny roztwór i stężenia z całą pewnością mogły ulec zmniejszeniu. Natomiast licząc średni przepływ Odry, stan wody oraz wskaźnik śmiertelnego stężenia tych związków, do rzeki musiałoby się dostać ok. 100 t i to naraz w jednym miejscu – cały rezerwuar. Rzecz mało realna, ale przy bierności służb monitorujących rzekę – możliwa. Dodam tylko, że służby informowały również o dużym zasoleniu a chlorek rtęci jest solą właśnie. Dla przykładu aby tak zasolić rzekę zwykłą solą kuchenną (NaCl), by fauna w niej obumarła potrzeba 100.000 t.
Hipoteza II i III (kombo – reakcja łańcuchowa) – Azotany, fosforany, sole amonowe – używane w przemyśle nawozowym, bardzo mocno podnoszą pH wody i powodują zakwit glonów, w tym toksycznych alg. Od kilku dni media bombardują nas informacjami o „złotych algach” w Odrze. To woda na młyn rządzących i rozmywanie sprawy. Wiadomo, że przyczynę naturalną opinia publiczna łatwiej zniesie. Odra ma podwyższone pH? Ma. Ma zakwit glonów? Ma. To o co chodzi? Po pierwsze – algi musiałyby się rozwinąć na bardzo długim odcinku rzeki, kolor rzeki nabrałyby pomarańczowego lub czerwonego koloru (tzw. czerwony przypływ), same algi musiałyby dostać potężny bodziec aby tak się rozwinąć i wyrzucić z siebie taką ilość toksyn, która zabiła prawie całą faunę rzeczną. W moim przekonaniu – to jest mało prawdopodobne, nie na cieku, w jeziorze czy stawie to inna rozmowa. Poza tym naoczni świadkowie nie potwierdzają tych rewelacji – to byłoby bardzo widoczne. A zatem toksyny z alg, które mogły się rozwinąć dostając ogromną ilość ww. związków fosforowo-azotowych, to tylko drobny dodatek do tego śmiertelnego koktajlu. A kto na Odrze ma największe zakłady azotowe? Kędzierzyn-Koźle, spółka Skarbu Państwa. I choć państwowy moloch dementuje i zaprzecza, to warto brać pod uwagę ten kierunek. Dwa tygodnie zwłoki i bagatelizowania spraw przez rząd i podległe mu służby. Połącz kropki.
Hipoteza IV – Przyducha. Zjawisko naturalne polegające na drastycznym zmniejszeniu ilości tlenu w wodzie na skutek obniżenia poziomu wód i długotrwałej fali upałów. Najczęściej zbiornikach wodnych i rzekach o zatrzymanym przepływie (np. w starorzeczach). W komunikatach prasowych taka hipoteza pojawia się często, przytacza się tu podobne zjawiska na rzece Ner
https://portalkomunalny.pl/przyducha-prawdopodobna-przyczyna-smierci-ryb-w-rzece-ner-525858/
Biebrzy, czy innych rzekach w Niemczech. W mojej opinii jak i prof. Kraszewskiego z Politechniki Warszawskiej przyduchę na Odrze można całkowicie wykluczyć. Z czterech aż powodów – stan Odry na przełomie lipca i sierpnia nie był niski (wręcz zanotowano dwukrotny wzrost ze 110 cm do 270 cm – wodowskaz Racibórz, górna Odra) czego przyczyną były intensywne deszcze w Czechach i na Dolnym Śląsku, po drugie – mieliśmy do czynienia z falą, toksyczna woda przemieszczała się, przyducha działa inaczej, po trzecie – od przyduchy nie umierają bobry i ptactwo wodne, o czym dowiadujemy się z licznych relacji naocznych świadków i z komunikatów PZW, dodatkowo – kontakt z wodą powodował oparzenia i uszkodzenia skóry. I wreszcie po czwarte – Odra była mocno natleniona a jej odczyn silnie zasadowy (9,2 pH), co przy zjawisku przyduchy jest nierealne. Po co zatem atakuje się opinię publiczną informacjami o Nerze czy Biebrzy porównując te sprawy? Tak jak pisałem wcześniej – zwalenie winy na naturę jest na rękę władzy.
Hipoteza V – uwolnienie z dna rzeki toksycznych substancji – kolejna rzecz wynikająca z zaniedbania kanałów żeglugowych, regularne badanie dna rzeki i jego oczyszczanie pomaga polepszyć stan wody. Co mogło doprowadzić do uwolnienia trucizny zalegającej na dnie? Na przykład chlorany odprowadzane w wodach poprzemysłowych. Co było tą trucizną? Praktycznie wszystko, włącznie z reminiscencjami II wojny światowej i PRL-u. Biorąc pod uwagę wysokie pH i oparzenia, mógł być to ług.
Hipoteza VI – sabotaż „zielonych ludzików” – teoria spiskowa, ale nie niemożliwa. Ktoś komu z Polską nie po drodze mógł celowo zatruć rzekę nieznaną w chwili obecnej substancją. Mocno naciągane, ale są takie trucizny, których wystarczy 50-60 ton, czyli jedna cysterna, aby skazić czasowo całą rzekę. Jest to wykonalne, ale nie będę tego wątku rozwijał.
Podsumowując już ten „temat rzeka” – bardzo trudno będzie ustalić sprawcę. Nikogo za rękę nie złapano a podejrzanych podmiotów jest zbyt wiele aby po takim czasie udowodnić komuś winę. Należało od razu po zgłoszeniach od PZW i zwykłych obywateli już pod koniec lipca zacząć działać, badać próbki, alarmować mieszkańców, tworzyć tymczasowe zapory, rękawy i filtry. A zatem ja oskarżam przede wszystkim rząd i służby jemu podległe takie jak Wody Polskie, Sanepid, Inspektorat Ochrony Środowiska. Służby zaspały (czy celowo, chroniąc kacyków obecnej władzy, czy też po prostu z niekompetencji i lenistwa – to sprawa drugorzędna), rząd przez 2 tygodnie olewał sprawę, a TVP przypomniała swoim widzom o awarii Czajki w Warszawie. Nota bene nie słyszałem aby ktoś za tamtą awarię dostał wyrok. Tymczasem spora fala krytyki wobec służb panuje też za naszą zachodnią granicą, na razie nikt u Niemców „głowy” nie stracił. U nas poleciały dwie.
W Polsce truje się rzeki masowo. Na ogromną skalę spuszcza się do wody nieoczyszczone ścieki komunalne, poprzemysłowe, z hodowli drobiu, mleczarskie itp. Niestety żyjemy w państwie z dykty. Masa urzędników mających strzec nasze zdrowie i życie jest po prostu nieodpowiedzialna i zajmuje się głównie „pierdzeniem w stołek”. W weekendy w Wojewódzkich Instytutach Ochrony Środowiska bywa, że dyżuruje jedna osoba. A już słyszałem, że tłumaczono się okresem urlopowym. To jest kpina i niepoważne podejście do bardzo ważnej służby. Gdzie jest wykorzystanie teledetekcji, gdzie regularne pomiary?
W momencie wybuchu katastrofy ekologicznej podejmuje się natychmiastowe działania. Tymczasem Ministerstwo Klimatu zajmuje się wdrażaniem debilnych projektów Unii Europejskiej typu Pakiet Klimatyczny. Policja również nie jest zainteresowana ściganiem przestępstw środowiskowych a tych jest zatrważająca ilość. Co tam? Wyznaczymy nagrodę opłaconą de facto z pieniędzy polskiego podatnika. Ewentualnie pobawimy się dronem nad kominem – będzie dobrze wyglądało w TV. Płoną wysypiska niebezpiecznych odpadów, tony śmieci z Niemiec są sprowadzane zupełnie legalnie. Wody Polskie powołane z taka pompą realizują jakiś plan poprawy jakości wód w Polsce oraz zwiększenia retencji – idzie to bardzo ślamazarnie i chaotycznie a nakłady finansowe na poprawę jakości wód są żałośnie niskie (100 mln rocznie to jakiś ponury żart).
Tymczasem rzeka Odra umarła na wiele lat i nikt za ten stan pewnie nie odpowie. To jest kompromitacja państwa polskiego i wielki wstyd.
„Wszystkie istoty ciągną do wody i wokół niej organizują swoje życie. Podobnie ludzkość. Sercem każdej społeczności jest woda: wielka jak morze albo mała jak źródełko.”
Stephenie Meyer, Wojna o dąb
Serwus!
Jacek Olszewski
fot. Twitter