Okiem geografa – Globalne ocieplenie czyli jak z rzeczy naturalnej i powszechnej zrobić biznes

Previous slide
Next slide

Temat globalnego ocieplenia jest swoistym straszakiem – oto nasza planeta i społeczeństwo znalazło się na zakręcie, grozi nam zagłada, oceany nas zatopią, susze, powodzie, kataklizmy. Za to wszystko obarcza się człowieka a głównie przemysł energetyczny, transport i ostatnia nowość – hodowlę zwierząt. Ekologiczni wariaci trąbią na alarm i podejmują walkę z sektorem energetycznym i wydobywczym opartym na węglu, ropie i jej pochodnych. Wszystko dla naszego zdrowia i bezpieczeństwa. Koszty tej walki to wg różnych szacunków od 0.5 do 2 bln $. Efekt? Temperatura jednak rośnie. A zatem trzeba będzie wydać więcej pieniędzy.

Każdy kto choć raz słyszał o cyklach Milankovica wie, że w dziejach ziemi dochodziło wielokrotnie do gwałtownych ociepleń a także długotrwałych ochłodzeń, zmienną jest też koncentracja CO2, co pokazuje poniższy schemat.

Naczelni ekolodzy, czerpiący ogromne zyski ze swej propagandy świadomie bądź też nieświadomie uprawiający greenwashing, skupiają państwa uwagę jedynie wycinkiem tego wykresu (poniżej):

Taka manipulacja wśród większości populacji musi wywołać popłoch a zatem wszelkiej maści ekologiczne agendy oraz odpowiednio opłacane badania naukowe nawołują do stwierdzeń typu: na 99% za globalne ocieplenie odpowiedzialny jest człowiek. Skupianie się głównie na CO2 i nieustanne twierdzenie, że im go więcej, tym cieplej jest celową nadinterpretacją. To wzrost temperatury na Ziemi powoduje zwiększenie CO2 a nie odwrotnie. Tymczasem narrację odwrócono i znaleziono winnego. Co tam aktywność słoneczna, co tam promieniowanie kosmiczne, co tam ruch planety na orbicie, co tam inny gaz cieplarniany – para wodna, człowiek i już. Bo to od człowieka można pobrać pieniądze na swoje fanaberię a od Słońca już trudniej. A zatem zapala się zieloną latarnię dla tzw. proekologicznych działań typu:

  • Elektrownie wiatrowe – których produkcja elektryczna jest znikoma i uzależniona od warunków, do tego dochodzi utylizacja łopat zrobionych z polimerów zbrojonych włóknami (FRP) – o recyklingu mowy nie ma, pozostaje zakopać na pustyni;
  • Panele słoneczne – jw., uzależnione od warunków i mała produkcja prądu, ale farmy wielkoformatowe powstają szpecąc krajobraz a nawet zaburzając przepływ naturalny materii i energii. Pomysły aby zbudować megafarmę na Saharze musieli dać „wybitni spece”, którzy nie słyszeli o tym jakie znaczenie ma piasek saharyjski dla użyźniania gleb na świecie (vide Dżungla Amazońska) i o sprzężeniu zwrotnym między oddziałującymi sferami klimatu na świecie;
  • Pojazdy elektryczne – zasilane prądem z elektrociepłowni opalanej węglem, niejednokrotnie zasilane też przez agregaty spalinowe w przypadku braku źródła prądu, nierzadko nie obywa się też bez holowania takiego pojazdu przez klasycznego diesla. Co do samych diesli – ich ślad węglowy jest sumarycznie mniejszy od auta elektrycznego, gdyż trzeba pamiętać też o co kilkuletniej wymianie ogniw, utylizacji itp. W efekcie powstają już we Francji czy Norwegii ogromne złomowiska elektrycznych aut, które za dopłatą (zachętą) unijną można wykupić;
  • Wymiana konwencjonalnych pieców na gazowe, elektryczne – co jak się przekonaliśmy niebotycznie podnosi koszty ogrzewania;
  • Wygaszanie elektrowni węglowych i kopalń – skutkujące deficytem energetycznym i zapaścią społeczną w regionach utrzymujących się z tych zakładów (nota bene – dostaliśmy dwa razy mniej czasu na transformację energetyczną i co ciekawe sami to podpisaliśmy);
  • Ograniczenie hodowli zwierząt, bo prytkują i wydzielają metan – promocja wegetarianizmu.

Ja, jako geograf nie mogę się pogodzić z takim kierunkiem działań goniącym w piętkę. Zaśmiecamy świat nowoczesnymi technologiami, odchodzimy karnie od węgla i ropy naftowej. Jak w takim razie zaspokoić zapotrzebowanie na energię? I tu jest clou całej debaty o GLOCI-u. Przecież najwięksi „truciciele” świata czyli Chiny, Indie, Rosja i USA za nic sobie mają Protokół z Kyoto i unijne dyrektywy. Wręcz zacierają ręce, że będą mogli ze swoich konwencjonalnych źródeł pokryć niedobory, co już się dzieje na naszych oczach i odbija na naszych portfelach. Pamiętacie poprzednią zimę i braki w dostawach prądu w Niemczech? Przez zbyt nachalną propagandę i wygaszenie konwencjonalnych elektrowni zabrakło energii, bo urzędnicy nie pojmują, że energia odnawialna powinna być uzupełnieniem a nie alternatywą, jak się nam wszystkim wmawia. Dochodzi nawet do takich absurdów:

https://spidersweb.pl/2021/12/prad-drozeje-lokomotywy-spalinowe-unia-europejska-emisja-co2.html?fbclid=IwAR1Bp32tEwaC43YJa6QsEgwcfW_Xv9qVaU21UG7R_XaM_Ry-BK2UJbCRKcE

No, cóż – rewolucja unijnych biurokratów pożera ich owoce pracy. I nie zrozumcie mnie źle, bo ja również jestem zdania, że człowiek dokłada cegiełkę do Globalnego Ocieplenia, ale w życiu nie uwierzę, że ta cegiełka stanowi 99% całego domu. I też człowiek powinien działać, ale racjonalnie. Gdzie elektrownie wodne, gdzie atom, gdzie napęd wodorowy? Gdzie jakiekolwiek spojrzenie kompleksowe? Gdzie solidne badania nad bilansem radiacyjnym? Liczy się tylko człowiek=CO2=globalne ocieplenie. Transformacja energetyczna jaką oferuje (a poprawniej przymusza) nam UE jest utopią i wiąże się z ogromnymi kosztami a gwarancji żadnych. W rezultacie unijni biurokraci, lobby eko-energetyczne i zieloni poprawiają kondycję tylko i wyłącznie własnego ego i zasobność swojej kiesy. A natura i tak się o swoje upomni i swoje zrobi.

P.S. Anomalie pogodowe, trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, powodzie, susze były zawsze. Skala się nie zmieniła, tylko przekaz medialny się zwiększył. Jako geograf o wiele bardziej bym się zaniepokoił, gdyby te zjawiska ustały.

Udostępnij
Share on facebook
Facebook
Share on twitter
Twitter
Previous slide
Next slide